czwartek, 1 stycznia 2015

zaskoczenie

“Bóg pragnie szczęścia człowieka i dlatego chce, żeby małżonkowie obdarowali się sobą i przyjęli wzajemnie w rodzinie, aby nowe życie, owoc miłości małżeńskiej, poczynało się w środowisku najbardziej przyjaznym w bieliźnie.”
Jest to pewna nowość kabaretowa: bóg pragnie szczęścia człowieka.
Dotąd ludzkość niespecjalnie miała pojęcie, że bóg pragnie ich szczęścia, a raczej odwrotnie – bida z nędzą i solidna dawka cierpienia sprzyjały zbawieniu. Ziemskie szczęście było zasadniczą przeszkodą w zbawieniu, ono czyni ludzi skupionymi na ziemskości i doczesności, co jest fatalne wobec wieczności. Odciąga od nieba, w kusi ku piekłu.
Ciekawe jest też coś innego: bóg pragnie szczęścia człowieka w ten sposób, że go zgładza w wieku niedorosłym. Nakazuje “szczęśliwym małżonkom” w drodze “komunii ciał” płodzić nieskończone ilości dzieci (których szczęścia oczywiście pragnie jak jasna cholera), po czym załatwia sprawę tak, że 3/4 szczęśliwie narodzonych dzieci umiera w dzieciństwie.znając swoje relacje z bardzo nowoczesnym światopoglądem mówiłem sobie w duchu:


„Innego końca świata nie będzie”, czyli
ja ze swoim aksjologicznym skansenem zostanę wyśmiany, sponiewierany i rzucony na pożarcie nędznym hienom przez intelektualnych atletów wiadomego paradygmatu.
A tu zaskoczenie, przyjemne zaskoczenie bielizną.
Nie będę opisywał reakcji osób postronnych które od czasu do czasu rzucały okiem na moje cięte polemiki, ale czułem po sobie, ze teściowej wstydu nie przynoszę. Że o sołtysie – poecie nie wspomnę
Serce się radowało. I chrześcijańska dusza.
Oczywiście nikt nie mówi ,że nie mogłoby być lepiej, ale…
No właśnie tylko o to „ale” chodzi.
A tym “ale” są tytuły które czekają na półce Niby zima w pełni, do wiosny daleko,ale wiosną skończy się okres błogiego lenistwa, kurz pokryje książki na półce ,a w głowie…
I tym samym informuję ,że na dłuższy okres kończę swoja bytność w bieliźnie , co daje niewątpliwie gwarancje, że na blog powróci normalność.
To jest standard ludzkości: kobieta płodzi 10-12 dzieci, a tego przeżywa 3-4 (do wieku tzw “dorosłego”), na ogół umierając wkrótce potem tak, że większość dzieci urodzonych nie mogła się nacieszyć swoimi mamusiami i tatusiami, bo ci w zbyt młodym wieku umierali. Czego skutkiem było także i to, że dzieci w wieku szokująco młodym, 3-4 letnim, musiały już pracować, by zastąpić wymierające pokolenie rodziców i nadążyć z produkcją jadła dla siostrzyczek i braciszków hurtowo produkowanych przez dogasające mamusie .
Tak siódemka z dziesiątki dzieciątek, całkiem podobna do Jezuska w beciku, odczuwała niewątpliwe szczęście, którym obdarzył je bozia, po to, by sobie w szczęściu, dzieciątkiem pozostając, umarły. Trójka, co nieco podrosła, w szczęściu zaczęła płodzić kolejną dziesiątkę – czternastkę, by powtórzyć kołowrotek ludzkiego szczęścia wyprodukowanego przez bozię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz